Małgorzata Rozenek-Majdan zarabia fortunę na reklamowaniu kosmetyków na swoim instastories. Pytanie tylko, do jakiej grupy docelowej chcą dotrzeć firmy, bo najprawdopodobniej staną się one marką rozpoznawalną wśród… analfabetów. Rozenek-Majdan ma problemy ze złożeniem zdania bez jąkania. Czy to problem wrodzony czy znudzenie kolejną reklamą?
Jeśli ktoś nie może znaleźć odpowiedniego słowa, to sięga do słownika. Problem pojawia się, gdy nie ma go pod ręką, a film już się nagrywa. Wszystko musi iść longiem, żeby fanki nie straciły ciągłości, mogły naraz przyswoić wszystkie potrzebne informacje i szybko skorzystać ze zniżki dedykowanej obserwatorkom perfekcyjnej pani domu.
Dlatego pośpiech jest największym wrogiem instagramowych gwiazd. Małgorzata ma chyba za dużo propozycji współpracy i jest zbyt pewna, że ich nie straci. Celebrytka tym razem nie przygotowała się do nagrania. Plącze się w słowach i wymyśla “neologizmy”, które jej aktualnie pasują.
– Seria antysmogowa, antypolucyjna (…) – tak zachwalała kosmetyki Rozenek.
Antysmogowe są produkty, które przeciwdziałają smogowi – szkodliwemu, gdy w nadmiernie dojdzie do dróg oddechowych. Krem nakładany na twarz nie zwalczy tego, co zostało już wprowadzone do organizmu w procesie oddychania.
Antypolucyjny – przy tym nawet już słownik spasował. Jeżeli krem ma chronić przed polucjami, to chyba celebrytka powinna skierować filmik do męskiej części fanów…
“dziewczyny, mam dla was rabat”. Chyba chodziło jej o “pollution”, czyli angielski odpowiednik rodzimego słowa “skażenie” w odniesieniu do powietrza, które wpływa negatywnie na skórę.
Proponujemy jednak dokształcić się przed kolejną kampanią reklamową, bo “pollution” nie został jeszcze wprowadzony do użytku języka polskiego, “antypolucyjny” w ogóle nie istnieje, a celebryci nie są tak wielkim autorytetem, by uprawiać słowotwórstwo. Jedyne polucje, jakie funkcjonują w słowniku to te nocne, na które żaden krem ani mazidło nie pomoże.