Coraz szybsze samochody, w konsekwencji więcej wypadków. Kierowcy zbyt pewnie czują się na drodze. Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, wykorzystują maksymalną moc pojazdu. Tak też się stało i w przypadku gwiazdy disco polo. Znany gitarzysta omal nie zginął tragicznie.
Wczoraj pogoda nie sprzyjała szybkiej, brawurowej jeździe. Jednak nie każdy kierowca był w stanie zdjąć nogę z gazu. Tak też się stało z gitarzystą popularnego zespołu disco polo. Przez nieuwagę, rozśpiewane rodzeństwo, czyli formacja “Jagoda i Brylant” omal nie stracili swojego muzyka.
Auto Dominika Kota nagle straciło przyczepność i wpadło w poślizg. Samochód dachował, a na miejscu od razu pojawiły się służby medyczne, policja i straż pożarna. Zdaniem ekspertów, w takiego wypadku nie wychodzi się cało. Muzyk miał dużo szczęścia, bo ucierpiał jedynie pojazd.
Mężczyzna ma tylko lekkie zadraśnięcia i siniaki. Zapewne niebawem wróci do pracy. Ale skutki mogły być znacznie poważniejsze. Zespół tłumaczy, że chłopak wówczas wracał z koncertu. Był zmęczony i chciał jak najszybciej pokonać trasę.