Minął już ponad miesiąc od tragedii, jaka rozegrała się na jeziorze Kisajno. Mimo to wciąż nie znamy dokładnego przebiegu ostatnich chwil życia Piotra Woźniak-Staraka.
W sobotni wieczór 17 sierpnia nic nie zwiastowało tragedii, jaka miała się rozegrać zaledwie kilka godzin później. Piotr Woźniak-Starak spotkał się ze swoim przyjacielem w jednej z mazurskich restauracji. Lokal był położony po drugiej stronie jeziora, nad którym leży posiadłość Staraków.
Ustalenia prokuratury po sekcji zwłok potwierdziły, że Piotr spożywał mocniejsze trunki. Kolacja przeciągnęła się do późnych godzin nocnych.
Podczas pobytu w lokalu Piotr poznał kelnerkę – Ewę. Kobieta chciała zamówić taksówkę, żeby wrócić do domu. Milioner postanowił pomóc 27-latce i zaproponował podwózkę motorówką.
Dochodziła 2 w nocy. Piotr i Ewa wsiedli do motorówki, a przyjaciel i ochrona zostali odesłani do rodzinnej posiadłości. Milioner był wielkim fanem sportów wodnych. Wiele godzin spędził na wodzie. Czuł się więc pewnie na swojej łodzi.
W pewnej chwili Piotr Woźniak-Starak wykonał gwałtowny manewr. Po tym skręcie motorówka stanęła dęba. – Trzymaj się! – wykrzyczał w stronę kelnerki ostatnie słowa. Oboje wypadli za burtę. Kobieta dopłynęła do brzegu, Piotrowi się nie udało.
W momencie feralnego skrętu Woźniak-Starak był pod wpływem alkoholu. „Badania chemiczne krwi zmarłego wykazały obecność 1,7 promila alkoholu etylowego, zaś badania chemiczne moczu wykazały obecność 2,4 promila alkoholu etylowego” – czytamy w komunikacie prokuratury.
Milioner nie był w stanie opanować łodzi. Mężczyzna, wypadając za burtę, uderzył głową w śrubę motorówki.
Poszukiwania producenta filmowego trwały kilka dni. Ostatecznie jego ciało wydobyto z wody i przewiezione do Białegostoku, gdzie odbyła się sekcja zwłok. Tydzień później Piotra Woźniak-Staraka pochowano na terenie rodzinnej posiadłości w Fuledzie pod Giżyckiem.