Sara Boruc uwielbia dzielić się ze swoimi obserwatorami nawet najbardziej osobistymi szczegółami z życia. Fani przywykli więc już dawno do otwartości celebrytki. Takiego wyznania nie spodziewał się jednak nikt!
Sara Boruc postanowiła umilić swoim obserwatorom czas spędzany w domu na kwarantannie. Poszła w ślady innych celebrytów i wykorzystała w tym celu social media, a konkretniej Instagrama.
Żona sławnego piłkarza urządziła na swoim profilu zabawę w Q&A. Polega ona na tym, że w specjalnej zakładce można zadawać jej pytania, a ona żeby odpowiedzieć musi owe zapytanie udostępnić w swojej relacji.
Wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie jedno, z pozoru wcale nie takie wścibskie, pytanie. Bowiem ktoś z obserwujących zapytał celebrytkę o to, jaka była ich reakcja na wieść, że spodziewają się synka. Osoba, która zadała to pytanie, z pewnością nie liczyła na TAK SZCZERĄ odpowiedź!
“Tego się nie da opisać! To było nasze ogromne marzenie, ale obydwoje byliśmy raczej gotowi na dziewczynkę… Serce stanęło mi na moment, jak przeczytałam wiadomość. Mąż akurat siedział “na tronie”, ale to nie przeszkodziło mi, aby tam wparować i wykrzyczeć, że będziemy mieli Niunia” – odpowiedziała rozentuzjazmowana Sara Boruc.

Czy myślicie, że Artur jest zadowolony z otwartości i braku skrępowania żony? Cóż, miejmy nadzieję, że już się do tego przyzwyczaił…
Ładne te żony mają piłkarze (WAG’s), ale mądrością (nie mylić z wyrachowaniem i pazernością na kasę) to one nie grzeszą. To już nawet nie chodzi o publiczne chwalenie się tym, że mąż dowiedział się o ciąży żony podczas stawiania klocka. Mnie nawet nie przyszłoby do głowy wpadać komuś do toalety podczas załatwiania przez nią/niego potrzeb fizjologicznych, tylko po to żeby mu coś oświadczyć, co i tak wydarzy się dopiero za 9 miesięcy. Kilka minut czekania nie przyniosłoby żadnego uszczerbku na zdrowiu, a świadczyłoby o posiadaniu kultury osobistej i taktu.
Jeśli mówi o tym publicznie to nie jest już imtymne