Sandra Kubicka ostatnio zasłynęła sprawą psa, który przyleciał do niej z Włoch. Modelka później stwierdziła jednak, że nie może się nim zająć i oddała go koleżance. Na domiar złego, żeby udowodnić, że zwierzak ma się dobrze, zabrała go na widownię „Tańca z Gwiazdami”.
Kubicka wzbudza w ostatnim czasie wiele kontrowersji. Afera z psem odbiła się w Internecie szerokim echem. Uczestniczka „Tańca z Gwiazdami” zdawała się jednak niewiele z tego brać do siebie. Fala krytyki skłoniła ją tylko do wyrażenia nadziei, że „nauczymy się coś z jej błędów”.
Modelka, co prawda urodziła się w Polsce, jednak w wieku 12 lat wyjechała z rodziną do USA. Rok później rozpoczęła tam swoją karierę. Nic więc dziwnego, że język polski schodzi na dalszy plan. Celebrytka otwarcie przyznała, że czasem brakuje jej słów w ojczystym języku.
Kubicka wyznała, że myśli i śni po angielsku. – Mówię do siebie po angielsku, jak coś mi nie wychodzi – dodała w rozmowie z portalem fakt24.pl.
Reporter dopytywał, kiedy nastąpiła u niej ta zmiana. – Myślę, że po pierwszym roku mojej szkoły w Stanach Zjednoczonych, bo byłam rzucona na głęboką wodę i nikt do mnie nie mówił po polsku. Nawet u mnie w domu moi kuzyni, którzy byli urodzeni w Stanach Zjednoczonych, też mówią do mnie po angielsku, więc tak jakoś się przerzuciło. Później w pracy nie byłam otoczona Polakami (…) Wydaje mi się, że język angielski jest o wiele prostszy niż polski i jest mi łatwiej sobie rozkminiać rzeczy w mojej głowie – stwierdziła.
Modelka przyznała, że brakuje jej polskich słów. – Bardzo, bardzo często. Jeśli chodzi o rozmowy ze znajomymi, to oni już rozumieją mnie i wiedzą, co miałam na myśli, tylko poprzekręcałam, ale jeżeli chodzi o takie rozmowy, jak teraz z tobą, to bardzo dużo się zastanawiam nad tym, co powiedzieć – tłumaczyła Kubicka.