Odkąd do brytyjskiej rodziny królewskiej dołączyła amerykańska aktorka serialowa i społeczna aktywistka Meghan Markle, cierpliwość opinii publicznej jest regularnie wystawiana na poważne próby. Brytyjskie tabloidy są w zasadzie zgodne co do tego, że księżna Sussex od początku robi wszystko nie tak. Niewykluczone, że właśnie ta medialna nagonka pomogła Meghan znaleźć się na niechlubnym drugim miejscu w rankingu najbardziej nielubianych „royalsów”, zaraz za księciem Andrzejem, uwikłanym w przekręty finansowe i skandal pedofilski.
W porównaniu z młodszym bratem księcia Karola, wobec którego wysuwane są oskarżenia naprawdę ciężkiego kalibru, Meghan nie zrobiła nic złego. Dlaczego w takim razie Brytyjczycy skazali ją na drugie miejsce w rankingu najbardziej znienawidzonych?
Odpowiedzią może być wywiad, którego księżna Sussex udzieliła dziennikarzowi BBC na potrzeby dokumentu „Meghan i Harry. Afrykańska podróż”. Wyznała w nim, że czuje się zaszczuta przez brytyjskie media, do tego stopnia, że „nie żyje, tylko egzystuje”.
Za te słowa znów spłynęła na nią fala krytyki, jednak Meghan, zamiast położyć uszy po sobie, znów szokuje Brytyjczyków. Jak donosi “Daily Mail”, nie zamierza spędzić tegorocznych świąt w Sandringham wraz z resztą rodziny królewskiej, lecz u matki mieszkającej w USA.
Nie jest tajemnicą, że Meghan nie przepada za świętami w Norfolk, a zwłaszcza tradycyjnym świątecznym polowaniem na bażanty. Dwa lata temu, podczas pierwszej wizyty w Sandringham, namówiła księcia Harry’ego, by zrezygnował z udziału w polowaniu, co wywołało spory zgrzyt.
Dla Brytyjczyków nie do pomyślenia jest, by pierworodny syn księcia i księżnej Sussex, Archie, który należy do rodziny królewskiej, chociaż nie posiada tytułu, spędził pierwsze w życiu święta w innym kraju niż Anglia. Podobno królowej też się to w głowie nie mieści, a dodatkowo nieoczekiwana decyzja Meghan zaostrzyła już i tak napięte relacje pomiędzy Harrym i jego bratem.
Myślicie, że księżna ugnie się pod presją?