Od pięciu tygodni widzowie TVN-u mogą obserwować, jak Edyta Górniak uczy się prowadzić samochód. Początkowo rzeczywiście zapowiadało się, że jest to główny cel programu, jednak po dwóch odcinkach wyszło na jaw, że nauka jazdy jest tylko pretekstem do uzyskania od Edyty zwierzeń na temat małżeństwa z Dariuszem K. Obecnie nikt już raczej nie ma wątpliwości, że właśnie za to TVN i Skoda zapłacili Edycie milion złotych.
Trzeba przyznać, że piosenkarka sumiennie wywiązuje się z zadania. W najnowszym odcinku ujawniła, co czuła, gdy dowiedziała się, że jej były mąż wciągnął kreskę, wsiadł do samochodu i zabił 63-letnią kobietę przechodzącą przez pasy.
Do tragedii doszło 13 lipca 2014 roku. Jak ujawniło śledztwo, naćpany celebryta gnał Aleją Edukacji Narodowej z taką prędkością, jakby to był tor wyścigowy. Według obserwacji naocznych świadków, Dariusz K. do tego stopnia stracił kontakt z rzeczywistością, że nawet nie potrafił uświadomić sobie, że właśnie zabił człowieka.
Edyta wspominała w „My Way”, że o tym, co się stało, dowiedziała się od ówczesnego menedżera.
– Pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Dostałam SMS-a od Marcina – ujawniła piosenkarka. – Wzięłam do ręki telefon, podchodziłam do lodówki coś wyciągnąć, pewnie mleko do kawy, nie pamiętam dokładnie. Przeczytałam takie słowa: „Edi, nie mam odwagi zadzwonić. Nie wiem jak ci to powiedzieć więc napiszę. Darek zabił człowieka. Mamy około 6-7 godzin zanim dowie się o tym prasa”. Pamiętam, że nogi się pode mną ugięły i że się osunęłam pod tą lodówką.
Wspominając te trudne chwile, Edyta miała łzy w oczach.
– Pierwsze co pomyślałam, to: „Boże, to mogłabym być ja”– ujawniła z goryczą. – Wiele razy mnie straszył, że mi zrobi krzywdę. To była pierwsza myśl. Nie wiedziałam jeszcze, że chodzi o auto, że wziął narkotyki itd. Pamiętam, że nie mogłam oddychać.
Kolejną myślą było, żeby za wszelką cenę chronić syna, przebywającego wtedy na Mazurach z dziadkiem.
– Zorganizowałam auto. Pojechał ze mną znajomy – wspominała artystka. – Musiałam jak najszybciej dotrzeć do Allana, żeby on nie zobaczył nagłówków. Żeby się nie dowiedział o tym z gazet po prostu. Wiedziałam, że jest na Mazurach, że może pojechać z dziadkiem po bułki i zobaczy na pierwszej stronie ojca w kajdankach i po prostu nie będzie na to przygotowany… Może to zabrzmi teraz trochę jak żart, ale również po tym jedną z moich myśli było: „dobrze, że nie mam prawa jazdy”
Dariusz K. odbywa obecnie karę sześcioletniego więzienia w półotwartym zakładzie karnym w Grądach-Woniecku.