Otylia Jędrzejczak sportową karierę zakończyła kilka lat temu. Nasza utytułowana pływaczka, mistrzyni olimpijska, po wielu ciężkich przejściach, postanowiła wreszcie założyć rodzinę. I to jej się udało – jest szczęśliwą żona i matką. Co nie oznacza, że wszystko idzie jej jak po maśle – w życiu Otylii pojawiły się kolejne zawirowania.
Mężem Jędrzejczak jest Paweł Przybyła. Para ma dwójkę dzieci – 3-letniego Marcelinka i rocznego Grzesia. U synka już można dostrzec pływacki talent, który odziedziczył po mamie.
Po mamie, dodajmy, która ostatnio znów przeżywała ciężkie chwile. Tym razem dały o sobie znać trudy wycieńczającej i wymagającej sportowej kariery. Była znakomita pływaczka musiała przejść operację przez lata nadwyrężanego kręgosłupa.
Oto jak sama opisała całą sprawę na Instagramie:
Jedną z rzeczy, jakiej możemy być w życiu pewni, to „zmiana” – czasem nagła i niespodziewana. Jednym z naszych zadań jest przeanalizowanie sytuacji, jej akceptacja lub/i działanie. Kiedy niespełna tydzień temu mój organizm powiedział „stop, mam dosyć”, zaczęłam szukać rozwiązań, alternatywy, ale także wsparcia, porady, dobrych narzędzi i ekspertów. Wzięłam także kartkę i zaczęłam zaznaczać najważniejsze rzeczy i te które mogą pójść w odstawkę, delegować pozostałe zadania. Bo „JA” stało się najważniejsze. Moje „ja” zawsze ubierałam w różne kreacje, było one powiązane z rodziną, działaniami fundacyjnymi, projektami, ale nigdy samotne. Chyba tej samotności mi brakowało, tego skupienia na sobie, choć na dwa dni. Tego powolnego rozplanowania czasu dla siebie. Tak często o tym mówiłam podczas szkoleń. Dobro powraca… Gdy przerażona, trochę niepewna decyzji, choć pełna zaufania do lekarzy wyjeżdżałam na sale operacyjna usłyszałam: ”jedziemy na trójkę”. Gdy obudziłam się w pokoju po operacji zdałam sobie sprawę, że leżę na sali nr „3”. Jak podczas startów opakował mnie spokój, w końcu na torze nr 3 wygrywałam. Tak, jak na starcie, ważna była moja praca, tak tutaj ważne były osoby w sali operacyjnej. Dziękuje profesorowi Mirosławowi Ząbkowi oraz doktorom Grzegorzowi Turkowi i Adamowi Warzesze za mistrzowski zabieg i Mikołajowi Wróblowi za pierwszą diagnozę. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Dbajcie o swoje „ja”. Teraz przede mną rehabilitacja i powrót do pełni zdrowia.