Anna-Maria Sieklucka jest jedną z głównych bohaterek najnowszej produkcji kinowej. Kobieta przyciąga coraz większą uwagę mediów. Nie ma się w końcu co dziwić – ekranizacja bestselleru Blanki Lipińskiej jest naprawdę gorąca. To jednak nie powód do zadawania aktorce zbereźnych pytań.
Anna-Maria Sieklucka zdecydowała się na udzielenie wywiadu popularnej „Vivie”. Miała w nim odpowiadać przede wszystkim na pytania związane z filmem „365 dni”. Rozmowa potoczyła się jednak w zupełnie innym kierunku.
Jak się okazało, dziennikarz zaczął zadawać aktorce pytania dotyczące niezwykle intymnej sfery życiowej. “Czy lubi Pani seks?”, “założyła Pani na casting koronkową bieliznę?”, “pani ma doświadczenie seksualne?”, “piła Pani wieczorami, żeby zapomnieć?” – to tylko kilka z tych, z którymi Sieklucka musiała się zmierzyć.
Nic więc dziwnego, że głos w sprawie postanowiła zabrać producentka filmu, Ewa Lewandowska. Kobieta nie szczędziła w słowach opisując tę horrendalną sytuację.
“Czytałam ten wywiad jako kobieta i jako producentka i nie mogłam w to uwierzyć. Ama jest osobą wrażliwą, bardzo go przeżyła. Wspólnie uznałyśmy jednak, że skoro dziennikarz ma odwagę by tak rozmawiać z kobietą, to aktorka zbierze w sobie odwagę i ten „wywiad” autoryzuje. Jeśli ta rozmowa może przyczynić się do tego, żeby po raz kolejny zwrócić uwagę na to, że seksizm w Polsce wciąż ma się dobrze, to niech ten wywiad temu służy.
Jestem producentka filmu 365 dni i wiem o czym jest film. To, że aktorzy grają m.in. sceny erotyczne nie może być podstawą do oceny człowieka, a jedynie gry aktorskiej. Nie można mylić zawodu aktorki z jej prywatnymi upodobaniami. To bardzo krzywdzące.
Według mnie ten wywiad był próbą wzbudzenia sensacji, ale też próbą oceny aktorki, która zagrała w “365 dniach” główną rolę. Jako kobiety jesteśmy zawsze oceniane i to nam się mówi czy coś wypada czy nie, a to jest bardzo niesprawiedliwe.
Media wpływają na postrzeganie pewnych sytuacji i na przypinanie ludziom łatek, dlatego dziennikarstwo to bardzo odpowiedzialny zawód. Być może nie każdy może go wykonywać. Mamy nadzieję, że pan Praszyński ma jakąś refleksję i żadnej kobiecie czegoś podobnego więcej nie zafunduje” – wyznała Ewa Lewandowska.
Wywiad co prawda ukazała się w wersji papierowej magazynu, gdzie już pozostanie, jednak po licznych kontrowersjach z nim związanych, został usunięty ze strony internetowej pisma.