Weronika Rosati znów wspomina toksyczny związek: “Dostałam w twarz tak mocno, że upadłam”

fot: PAP Marcin Kmieciński

Wkrótce minie rok, odkąd Weronika Rosati udzieliła „Gali” świątecznego wywiadu, w którym ujawniła, że Robert Śmigielski, którego uważała za miłość swojego życia, nie dość, że oszukał ją w kwestii spłodzonego przez siebie potomstwa, to jeszcze stosował wobec niej przemoc fizyczną i psychiczną. Kiedy prawda wyszła na jaw, Weronika była już w ciąży i oczekiwała narodzin córki, która, jak wcześniej się spodziewała, miała być piątym z kolei biologicznym dzieckiem ortopedy, a ostatecznie okazała się ósma.

Wtedy Rosati, jak wspominała w następnym wywiadzie, liczyła, że jednak wszystko się ułoży. Nawet, gdy Śmigielski stosował wobec niej przemoc, tłumaczyła sobie, że to z miłości.

W najnowszym wywiadzie, udzielonym Magdalenie Środzie dla „Wysokich Obcasów” opisuje mechanizm uzależnienia, w jaki popadła w toksycznym związku.

Kobiety są na różny sposób w związkach uwikłane i nie chodzi tylko o zależność finansową, ale także o uwikłanie w pojedynczych sytuacjach, o emocjonalnym nie wspomnę – tłumaczy aktorka.

Pierwszy raz zostałam uderzona kilka godzin przed balem TVN we wrześniu 2016 roku. Powodem była zazdrość, dostałam w twarz tak mocno, że upadłam na ziemię. Emocje były ogromne, ale szykowaliśmy się na duże wyjście, tam na nas czekano, liczono na naszą obecność. Oczywiście od razu też usłyszałam: „Bardzo cię przepraszam, to wszystko z miłości”. Kobiety w to „przepraszam” wierzą, ja też wierzyłam. To wszystko jest naprawdę bardzo trudne – dodaje.

Po ubiegłorocznym wywiadzie w “Gali” pojawiły się pytania i wątpliwości, po co w takim razie tkwiła w nieszczęśliwym związku, skoro, w przeciwieństwie do wielu kobiet, przeżywających podobne dramaty, jest samodzielna finansowo, poza tym zawsze może liczyć na wsparcie bogatych i wpływowych rodziców.

Jak tłumaczy Weronika, to wcale nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. – Wstydziłam się, że znów mi związek nie wychodzi i wstydziłam się tego, że on mnie tak potraktował – wspomina.

Dlatego chciałam siebie samą przekonać, że to, co zrobił, to był przypadek, jedno zdarzenie, które się nie powtórzy. Miałam taką sytuację, że ojciec mojego dziecka wyrywał mi wózek, odpychał mnie i szarpał. Biały dzień, Łazienki Królewskie. Nikt nie zareagował. Ludzie patrzyli: o, facet Rosati ją szarpie! Już po moim odejściu od partnera docierały do mnie kłamliwe, krzywdzące mnie informacje rozpowszechniane zarówno prywatnie, jak i publicznie. Po wywiadzie próbuje się mnie przedstawić jako niemoralną, niezrównoważoną, histeryczkę, no i oczywiście materialistkę – żali się aktorka.

Obecnie w warszawskim sądzie toczą się sprawy z powództwa zarówno Rosati jak i Śmigielskiego o ustalenie opieki nad córką oraz kwoty alimentów. Weronika nie ukrywa, że chce, by były one jak najwyższe.

Cieszę się, że o tym mówimy, bo pieniądze to jest wątek, który druga strona wykorzystuje, żeby odwrócić uwagę od sprawy przemocy – tłumaczy aktorka.

„Ona chce pieniędzy, jest pazerna i chciwa”. A ja na to, może bezczelnie, mówię: „Tak, chcę jak najwyższych możliwych alimentów, bo chcę dla swojej córki jak najlepiej”. Alimenty to nie są pieniądze na torebki dla matki. Mówię o tym, bo zawsze mi się te torebki wypomina. Otóż stać mnie na markowe torebki, co nie znaczy, że moja córka nie ma dostawać pieniędzy od swojego ojca – wyjaśnia.

Myślicie, że kiedykolwiek dojdą z Robertem do porozumienia?

Weronika Rosati/fot.Instagram

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here