Martyna Gliwińska i Jarosław Bieniuk minione trzy i pół roku spędzili w skomplikowanym związku. Chociaż Gliwińska od początku nie ukrywała, że pragnie stworzyć z Jarkiem rodzinę i nawet pozyskała dla tego planu wsparcie jego dzieci, Bieniuk ciągle nie mógł zdecydować, czego właściwie chce. Na zmianę to okazywał Martynie mnóstwo czułości, a to znów studził jej entuzjazm w “Vivie”, ujawniając, że żadna kobieta nigdy nie zastąpi mu ukochanej Ani.
Gliwińskiej zaś coraz mniej odpowiadało życie w cieniu zmarłej jesienią 2014 roku aktorki.
Skończyło się rozstaniem, powrotem i jeszcze jednym rozstaniem, po którym Gliwińska i Bieniuk pozostali w przyjaźni. Martyna stała za nim murem w czasie wyjaśniania skandalu z naruszeniem wolności seksualnej znanej w trójmiejskim półświatku sutenerki.
Wspierała Jarka tak skutecznie, że skończyło się ciążą… I wtedy zaczęły się schody. Jak ujawniła Gliwińska w tygodniku „Na żywo” Jarek nie skakał z radości na wieść o kolejnym dziecku.
– Uznał to za problem – wyznała smutno.
Jarek w odpowiedzi wydał oświadczenie, w którym dał do zrozumienia, że dziennikarze zmyślili ten cytat, a on wie dużo lepiej, co Martyna powiedziała, a czego nie.
Gliwińska zareagowała na jego słowa wyznaniem, że cała sytuacja zaczyna ją przerastać.
– Jestem wykończona – ujawniła w rozmowie z magazynem „Party”.
Tymczasem z misją pojednawczą ruszyła… mama Anny Przybylskiej. Niedoszła, bo Przybylska i Bieniuk nigdy nie zawarli formalnego małżeństwa, teściowa Jarka delikatnie go obsztorcowała za to, że swoim zachowaniem przysparza stresów kobiecie w ciąży.
– Gratuluję Martynie obecnego stanu, wiedząc, jak ważny to czas dla przyszłej mamy – powiedziała w rozmowie z dziennikarzami. – Życzę jej spokoju i czasu tylko dla siebie. Wierzę też, że jako przyszli rodzice osiągną z Jarkiem kompromis i będą mogli cieszyć się tym, co w życiu najważniejsze.
