Kto mógłby lepiej ocenić występy na Eurowizji, jak nie sam komentujący? Od 1992 roku Artur Orzech komentuje Eurowizję dla dorosłych, a od trzech lat także tą dla dzieci. Zobaczcie, co ma do powiedzenia!
W rozmowie z Pudelkiem dziennikarz przyznał, że oba konkursy bardzo się różnią i trzeba mieć na uwadze każde wypowiedziane słowo.
“Różnicą miedzy komentowaniem dorosłej, a juniorskiej Eurowizji jest zdecydowanie mniejszy sarkazm, na który sobie pozwalam. Mamy tutaj do czynienia z materią bardzo kruchą, czyli z dziećmi i w tym przypadku należy traktować temat tego konkursu z dużą ostrożnością. To są dzieci, młodzi ludzie, którzy dopiero się kształtują, są bardzo wrażliwi, każde złe słowo, każda negatywna opinia może być odebrana** bardzo poważnie, może być wyolbrzymiona. Wyprzedzam oczywiście i dmucham na zimne, bo może takie rzeczy by się nie działy. Ale wolę być ostrożny. **Dzieci mają też swoje prawa i trzeba to uszanować” – czytamy.
Zauważył jednak wiele zmian. Dwie wygrane z rzędu to nie przypadek! Polacy zaczęli rozumieć na czym tak naprawdę polega konkurs i jakie warunki trzeba spełniać aby go wygrać.
“Z roku na rok, jak prześledzimy historię naszych startów, to musimy zwrócić uwagę na to, że my wróciliśmy po kompletnie nieudanych występach, zajmowaliśmy ostatnie miejsca. Wróciliśmy w 2016 i od tego momentu widać progres do miejsca podwójnego triumfu. To była rosnąca świadomość tego, o co chodzi w tym konkursie.
Podczas występu Viki trzy niezwykle ważne elementy się zgodziły. Dobra piosenka, świetne wykonanie oraz pomysł na występ. Te 3 cechy zagrały i finalnie wygraliśmy, choć do samego końca balansowaliśmy na granicy w starciu z Kazachstanem. Chciałbym też podkreślić, że produkcja i samo show bardzo wysoko ustawiło poprzeczkę produkcji telewizyjnej, bo my to zrobiliśmy sami bez niczyjej pomocy” – tłumaczy Orzech.