Małgorzata Kożuchowska udzieliła “Vivie” obszernego wywiadu, w którym opowiada o trudach swojego macierzyństwa. Czy aktorka planuje jeszcze jedno dziecko?
W wywiadzie Kożuchowska przyznaje, że z biegiem lat aktorstwo schodzi u niej na drugi plan.
“Jeszcze 10 lat temu aktorstwo to było moje status quo, coś najważniejszego i pierwszego przed wszystkim innym. Być albo nie być. Życiowa misja. Droga i cel. Wydawało mi się, że bez grania nie istnieję, i wszystko temu podporządkowałam. Dopiero gdy zostałam mamą, okazało się, że jeszcze nie wiedziałam o sobie wszystkiego” – mówi.
Zauważa też, że dziecko pozwoliło jej odnaleźć radość w każdym życiowym momencie.
“Dało mi prawdziwe poczucie sensu. W chwilach, gdy nie udaje mi się coś, na co liczyłam, coś nie wypaliło, kolejna rola przeszła mi koło nosa, wiem, że gdybym nie miała dziecka, mogłabym popaść w rozgoryczenie. A teraz patrzę na synka, jak się wspaniale rozwija, rośnie i myślę: Gośka, przecież to on jest twoją przyszłością!” – śmieje się.
Największe wyzwanie
Aktorka widzi, że macierzyństwo jest dla kobiety największym życiowym wyzwaniem.
“Dopiero teraz, kiedy Jaś skończył już pięć lat, mam w sobie zgodę na to, by opowiedzieć, że pierwsze dwa lata jego życia i bycia mamą, w dodatku intensywnie pracującą, to było prawdziwe wyzwanie. Zupełnie nowe doświadczenie, niezwykle silne, skrajne emocje. Z jednej strony uruchomiły się we mnie nieprawdopodobne pokłady miłości, tkliwości, wrażliwości, wszystkiego tego, co w kobiecie piękne, z drugiej strony czułam się przytłoczona. Z każdym dniem mocniej do mnie docierało, że nie jestem już tak niezależna jak kiedyś” – zwierzyła się.
Przywołała także pewne wspomnienie, w którym pokazuje twarz prawdziwej kobiety – nie gwiazdy ekranu.
“Olga, moja fryzjerka, zrobiła mi kiedyś zdjęcie. Przyjechała pofarbować mi włosy. Na zdjęciu taki oto obrazek: Mam nałożoną farbę na odrosty, srebrne papierki, włosy sterczą na wszystkie strony, czyli kosmiczna fryzura. Mam na sobie dres i T-shirt, klęczę na dywanie przy kanapie. Na kanapie siedzi Jaś, którego właśnie karmię, a moje dwa psy, po dwóch stronach, wpatrują się w łyżeczkę jak w latającą parówkę. Wokół totalny bałagan. I to jest ta prawda. To jest matka, kobieta siłaczka, Napoleon i aktorka. Wszystko w jednym. Tak przez długi czas wyglądało moje życie. Kiedy Jaś miał trzy miesiące, wróciłam na plan «Rodzinki», a ze mną to dręczące poczucie: Małgosia, nie możesz zawalić. Tylko że ja już nie byłam «tamtą Małgosią»” – wspomina Kożuchowska.
Byłam na lekach, spuchnięta, przytyłam
Okresu ciąży aktorka nie wspomina najlepiej. Przy tak ciężkim zawodzie, nawet minimalne zmiany są od razu zauważalne przez opinię publiczną.
“Już moja ciąża była trudna. Byłam na lekach, spuchnięta, przytyłam. Przez ponad rok nie mogłam do siebie dojść. Zawsze byłam raczej szczupła, a tu nic nie mogłam zrobić. Małgosi matce to nie przeszkadzało. Małgosi aktorce – już tak” – komentuje.
Pokazuje także, że sprawy jednej osoby zatrzymują często pracę całego planu filmowego.
“Tłumaczyłam sobie: Jestem karmiącą mamą, nie mogę zostać w domu i zajmować się tylko dzieckiem, więc mam prawo wyglądać, jak wyglądam. I już. Pamiętaj, że od lat, kręcąc choćby «Rodzinkę.pl», jestem zobligowana kontraktami. Ekipa serialu i tak pauzowała jeden sezon przez moją zagrożoną ciążę. I wszyscy przebierali nogami, czekając na to, kiedy wrócę. Rozumiałam to. Ludzie nie mają pracy, za to mają domy, rodziny i kredyty. Jak się powiedziało «A», trzeba powiedzieć i «B». Ekipa czekała, dziecko płakało, a grać musiałam…” – wspomina.
To był dopiero początek…
Dla wielu kobiet karmienie piersią jest najprzyjemniejszym aspektem macierzyństwa. Dla Gosi było gehenną.
“Karmienie. Bolało. Pięknie to wszystko wygląda w reklamach czy filmach. Przystawiałam Jasia do piersi i widziałam gwiazdy. Moja agentka Marta pół roku wcześniej też urodziła dziecko. Zadzwoniłam do niej w desperacji powiedzieć, że nie daję rady. Odpowiedziała, że ma to samo, ale za wszelką cenę chce dać dziecku odporność, zbudować przez to karmienie więź. Więc ja też zagryzłam zęby, zacisnęłam pięści i przemogłam się. Marta zmotywowała mnie tym zwierzeniem. Zawzięłam się. Skoro inne kobiety dały radę, to co, ja nie dam? Co tu mówić, kryzysy były, ale wyparłam to” – kończy aktorka.