Anna Wyszkoni podzieliła się zaskakującą wiadomością! Okazuje się, że wokalistka przeszła koronawirusa. Artystka wyznała jak się czuje i dlaczego tak późno powiadomiła o tym fanów.
“Wykryto RNA wirusa SARS-CoV-2”. Tak, to o mnie. To znaczy, że przeszłam COVID. Nie jakoś bardzo ciężko, ale nikomu nie życzę. Jestem już po i czekam tylko na możliwość oddania osocza, a jeśli ktoś się tym interesował, to wie, że nie jest to takie proste. Bardzo chciałabym móc oddać osocze, które być może uratuje komuś życie. Dlaczego nie informowałam o tym “świata”? Z dwóch powodów” – zaczęła swoją wypowiedź Anna Wyszkoni.
Później nawiązała do powodów, jakimi kierowała się przy “ukrywaniu” choroby…
“Mam dość debilnych komentarzy w stylu “lansuje się na chorobie”, jakie spotkały mnie, kiedy po przejściu choroby nowotworowej (…) Ostatnio z przerażeniem czytam kretyńskie komentarze życzliwych rodaków na temat znanych ludzi, którzy ujawnili, że zachorowali na COVID. Znany człowiek = zło lub nawet zło-dziej. Dobrze mu tak, darmozjad ma pieniądze (rzecz jasna niezarobione uczciwą pracą) niech płaci za leczenie. I tak dalej… rzygać się chce, więc staram się nie czytać, ale też nie odważyłam się do tej pory napisać o swoim covidzie publicznie. Wiedzieli tylko najbliżsi. Dlaczego więc teraz o tym piszę? Bo krew mnie zalewa, gdy czytam kolejne idiotyczne teorie odklejonych postaci zbyt elegancko nazywanych “koronasceptykami” o fałszywej pandemii, statystach w szpitalach, spisku światowych koncernów itd” – czytamy.
Artystka nawiązała również do swojego samopoczucia i ogólnego stanu zdrowia po przebytej chorobie i w jej trakcie:
“Mogę powiedzieć, że mi się udało. Nie wylądowałam w szpitalu, nie zajęłam nikomu miejsca pod respiratorem, nie dostałam nawet zapalenia płuc, ot, po prostu przez kilka dni nie mogłam wstać z łóżka z powodu bólu i gorączki, ciężko było przejść się po schodach bez odpoczynku, takie tam “drobiazgi”, których nawet nie śmiem wymieniać w rozmowach z ludźmi, którzy mieli mniej szczęścia. Lub ich bliskimi. Mama mojej koleżanki przegrała walkę z covidem. Ktoś postanowił, by “statystowała” gdzie indziej, w innym wymiarze. Ktoś inny, kogo znałam osobiście skończył w podwójnym worku foliowym – tak się podobno chowa zmarłych na COVID, których rodziny nie uznają kremacji (ich prawo). Inny znajomy walczy o życie w szpitalu. Takich przypadków znam więcej, również zakończonych sukcesem” – podzieliła się.
“Miałam więc dużo szczęścia, ale co, do cholery, mają w głowach ludzie, którzy bagatelizują lub wręcz kwestionują istnienie tego przeklętego wirusa i jego śmiercionośny rajd przez świat? (…) To nie grzech nie znać się na czymś, natomiast autorytatywne wypowiadanie się w kwestiach, o których wiedzę czerpie się z YouTube’a albo z chmur, albo od innych, podobnych sobie “geniuszy” jest po prostu niebezpieczne. Zwłaszcza przy wysokich zasięgach, którymi dysponują autorzy tych bredni” – ostrzegła Anna Wyszkoni.
Artystka na koniec odniosła się do swoich zasięgów w internecie. Wyznała również, że jest przygotowana na krytykę, jaka z pewnością spotka ją po tak odważnym wpisie.
“A skoro już jesteśmy przy zasięgach, to teraz czekam na lawinę błota tak jak wcześniej przy tęczy, a potem przy błyskawicy i strajku kobiet. Domyślam się, co się wydarzy w komentarzach, więc tym razem do nich nie zajrzę, żeby znowu nie wkręcić się w niepotrzebne dyskusje z często anonimowymi rodakami, którzy swoje zdanie wyrażają obelgami i życzeniami śmierci, a w łagodniejszym wydaniu – gwałtu i urodzenia chorego dziecka. Dziękuję za uwagę, idę zdrowieć” – zakończyła.
Co uważacie o oświadczeniu Anny?