Sława, kobiety, rozpoznawalność i … pieniądze – tak zapewne myślą niektórzy mężczyźni, który angażują się w produkcję serialu dokumentalnego “Chłopaki do wzięcia”. Jak się okazuje, dla niektórych, występ w programie może stać się życiowym dramatem, a nawet doprowadzić do śmierci.
Oczywiście, faktu śmierci słynnego “Napoleona” nie można w żaden sposób powiązać z serialem, jednak widzowie podkreślają, wspominając mężczyznę, że był to jeden z gwoździ do trumny.
Jak dowiedzieli się dziennikarze portalu NaTemat, “aktorzy” za każdy odcinek zarabiają po 500zł. Na warunki wiejskie jest to bardzo wysoka kwota, która niemal natychmiast, dla wielu z nich, kończy się pójściem w tzw. melanż.
– Nie byłem tydzień w pracy i mnie zwolniła wójtowa. Nie byłem w pracy z powodu picia alkoholu. Miałem trochę deprechę. (…) Dużo nie piłem, ale chciałem się po prostu przenieść w inny świat, lepszy, weselszy. Zaczęło się od piwa, później jedno piwko, drugie, setka, ćwiartka, a na końcu 0,7. (…) Wyrąbałem o przystanek, w głowie mi się zakręciło, nie utrzymałem równowagi – mówił w jednym z odcinków Roman Paszkowski “Napoleon”.
Przypomnijmy, Roman zmarł w wieku 31 lat, najprawdopodobniej z powodu zawału serca. Jak twierdzili jego bliscy znajomi, od momentu rozpoczęcia przygody z serialem “Chłopaki do wzięcia” zdecydowanie więcej pił i palił.