Michał Wójcik od dawna zmaga się w długami, ale popularność kabaretu, w którym występuje, spokojnie pozwoliłaby mu rozwiązać wszystkie problemy finansowe i jeszcze powinno starczyć na dostatnie życie. Jak się jednak okazuje, gwiazdor kabaretu “Ani Mru Mru” był perfidnie oszukiwany. Stracił ok 800 tys. zł.
Od pewnego czasu kabareciarz nie ma spokoju z wierzycielami. Komornicy, byłe partnerki i dzieci, które nie otrzymywały regularnie alimentów męczyli Wójcika. Według jego kalkulacji i zapewnień managementu na wszystko powinno wystarczyć, a płatności miałyby być wykonywane w terminie.
Ostatnio doszło do zlicytowania mieszkania Michała, co podłamało go psychicznie. Komik zwrócił się z prośbą o pomoc do znanego radcy prawnego – Sławomira Bartnika. Mecenas poprosił impresariat o wszystkie faktury, których do tej pory nie otrzymał.
Po wspólnych przeliczeniach, okazało się, że w ciągu kilku lat, straty członka “Ani Mru Mru” wynoszą blisko 800 tys. zł. Wójcik przestał się już dziwić wszystkimi telefonami i skargami w sprawie długów. Jak się okazuje, pieniądze z występów, które po części miały iść na spłaty zadłużeń, wcale nie trafiały na właściwe konta.
Kabareciarz został oszukany przez firmę zajmującą się trasami kabaretu. To jej zlecił bezpośrednie pilnowanie finansów. Artysta był przekonany, że to co otrzymuje na swoje konto, jest to pełne wynagrodzenie pomniejszone o kwotę, jaką stanowiły jego zobowiązania.
Michał ma nadzieję, że prokuratura zajmie się wyegzekwowaniem skradzionych mu pieniędzy, dzięki czemu będzie mógł spokojnie zamknąć przeszłość i prowadzić beztroskie i normalne życie, bez strachu o jutro. Jak przyznaje, bardzo przewartościowały mu się pewne sprawy i o wiele bardziej cieszy go skromny urlop w Polsce, aniżeli – jak kiedyś – Kanary.