Kamil i Daniel, właściciele i szefowie kuchni restauracji „Ukradli talerze” mieli ambicje gotować zdrowo. Niestety, Magda Gessler uświadomiła im, że tak zupełnie bez tłuszczu to się jednak nie da. Tak długo opierali się tej wiedzy, że powodzenie “Kuchennych rewolucji” stanęło pod znakiem zapytania…
W ósmym odcinku 20. sezonu “Kuchennych rewolucji” Magda Gessler udała się do restauracji „Ukradli talerze” w Prudniku. Właściciele, a zarazem szefowie kuchni Kamil i Daniel poprosili ją o pomoc w zrozumieniu, dlaczego ich lokal w Nysie cieszy się powodzeniem, a filia w Prudniku uparcie świeci pustkami.
Tajemnica nie okazała się trudna do odkrycia. Magdzie Gessler zaczęło coś świtać, gdy tylko zobaczyła kartę.
– Ohydne to jest – stwierdziła, odsuwając z obrzydzeniem oprawione w skaj menu. –Dlaczego takie brzydkie mi dajecie? Niech mi pani da same kartki, ja tego nie dotknę. Karta z lat siedemdziesiątych, skaj plastikowy, dotykany przez pięćdziesiąt osób, błeeee…
Dania fit, to co, mam po nich być chuda? Dlaczego podajecie talerze, kupiliście na nowo? Zupa fit ma od cholery kalorii, ilu takich tu wariatów jest w kuchni? Zasłony w oknach przypominają kapę ciotki Halinki, a cała reszta wygląda jak niezłe kasyno. Jakby wszyscy grali w pokera i nagle uciekli, bo przyjechała policja. A obrazki zawsze tak krzywo wiszą, czy ktoś się upił? – narzekała Gessler.
Kaloryczna zupa „fit” z dyni, podana w ekologicznym talerzu z otrębów nie zyskała aprobaty Magdy Gessler, która uznała, że otręby za bardzo ingerują w smak zupy.
– Sól jest tu nieznana, nic nie jest posolone – narzekała nad kolejnymi daniami. – W życiu nie jadłam tak ohydnej kaszy na tak ohydnym tłuszczu, tego się nie da zjeść.
Tymczasem kelnerom zaczęły puszczać nerwy.
– Jaka ona jest wredna! – zdumiał się 19-letni Dawid, ukrywający się za barem. – Nienawidzę tej baby!
I te twarde słowa padły jeszcze zanim rzucony przez restauratorkę talerz z hukiem sięgnął podłogi…
– Mówiłem, żeby dawać na otrębowych, nie byłoby co tłuc – zauważył filozoficznie Daniel.
Następnego dnia odbyła się tradycyjna konfrontacja z właścicielami.
– Robicie coś niejadalnego, niby modne, wege, fit, a tego się nie da zjeść. Naprawdę chciało mi się rzygać – wyznała Gessler. Jak można gotować bez tłuszczu?
No, to akurat była niesprawiedliwa opinia, biorąc pod uwagę ilość spalonego masła, które kucharze poprzedniego dnia obficie dodali do niejadalnej kaszy…
Na szczęście, mimo trudności ze znalezieniem patelni, Kamilowi udało się przejść test polędwicy, którą Magda Gessler uznała za jadalną, w przeciwieństwie do porcji przygotowanej w piecu konwekcyjnym. To wystarczyło, by celebrytka uznała, że kucharze jednak rokują i postanowiła poddać ich kolejnej próbie. Zaprosiła do restauracji miejscową drużynę koszykówki. Niestety taka liczba klientów przerosła możliwości zarówno kuchni jak i kelnerów.
Od razu wyszło na jaw, że nie ma już więcej polędwicy, bo cały zapas został zużyty na test, kelnerom pomyliły się zamówienia i okazało się, że wygłodniali sportowcy muszą czekać na kaszę bulgur co najmniej 20 minut, a zirytowana kelnerka Daria zaczęła warczeć na wszystkich. Na dodatek udało się zupełnie pominąć jedno zamówienie.
– Nie no, już w domu chyba zjem – wyznał zrezygnowany koszykarz. – Poproszę babcię, przygotuje mi tego pstrąga na pewno smacznej. I szybciej…
– Niech oni już sobie idą, bo pie*d*lą co niemiara – narzekała w kuchni kelnerka. Gwiazdy…
Opinie klientów okazały się miażdżące. Wynikało z nich, że nikt nie zdecydowałby się wrócić do restauracji „Ukradli talerze”.
– Nie każdy się urodził kucharzem, nie każdy ma smak – próbował się bronić Daniel.
– To niech się nie bierze za gotowanie – ucięła Magda Gessler.
Decyzją celebrytki, lokal zmienił nazwę na „Kantyna do stołu marsz!”, a kucharze zobowiązali się przekonać emocjonalnie do masła.
Kolacja, złożona z z domowej pasztetowej na świeżym chlebie, zupy-kremu z porów i bigosu, podanego w chlebie odniosła sukces, w przeciwieństwie do Dawida i Darii, którzy zawiedli na całej linii. I to właśnie oni padli ofiarami rewolucyjnych zapędów Magdy Gessler.
Kiedy celebrytka odwiedziła Prudnik sześć tygodni później, na ich miejsce byli już zatrudnieni nowi pracownicy. Ta zmiana oraz dokładnie powtórzone przepisy z inauguracyjnej kolacji wprawiły Magdę Gessler w dobry humor.
– Widać, że lubicie gotować – przyznała życzliwie w rozmowie z właścicielami. – Gdybyście nie lubili, to byście nie mieli tak fantastycznych rezultatów.
