Mało która produkcja budziła w tym roku tyle emocji, co serial „Wiedźmin” według sagi Andrzeja Sapkowskiego, za którą tym razem wziął się Netflix. I może lepiej się stało, bo o dotychczasowej ekranizacji, dokonanej przez Polaków, przy bardzo oszczędnym budżecie, większość fanów wolałaby zapomnieć.
Netflix obiecał, że nie poskąpi grosza i rzeczywiście zwiastuny sugerują, że słowa dotrzymał. O tym, jak wyszło w praktyce, można było przekonać się wczoraj podczas premierowego pokazu na warszawskim Torze Służewiec, ale niestety, nie wszyscy dotrwali.
Doczekać projekcji nie udało się na przykład Marcinowi Gortatowi, który po po wyjściu z imprezy zamieścił na Twitterze emocjonalny wpis, w którym oskarża organizatorów o fuszerkę i brak profesjonalizmu.
– Chciałem podziękować za zaproszenie na premierów Netflixa „Wiedźmin”, ale po oczekiwaniu dwóch godzin postanowiłem opuścić salę – napisał sarkastycznie. – Ktoś jest naprawdę niepoważny.
Co się właściwie stało? Okazuje się, że goście zaproszeni na 17.30 na projekcję pierwszych trzech odcinków serialu, którą miało poprzedzić spotkanie z odtwórcami głównych ról, przez ponad dwie godziny musieli czekać na rozpoczęcie imprezy. To jeszcze nic! Najgorsze, że bez chwili wytchnienia towarzyszyła im zapętlona muzyka przewodnia z serialu, puszczona na cały regulator.
Koszykarz podkreśla, że wykazał się dużą cierpliwością, ale ogłuszająca muzyka sprawiła, że jednak się poddał i opuścił imprezę przed jej rozpoczęciem.
– Po setnej powtórce soundtracku bałem się, że będzie mi się śniła w nocy – wyznał na Twitterze.
Dziwicie mu się?
