Karol Strasburger i jego żona Małgorzata kilka dni temu zostali rodzicami małej Laury. Zarówno ciążę jak i ślub udało im się utrzymać w całkowitej tajemnicy. Mają w tym zresztą wprawę. Wcześniej aktor długo zapierał się, że z Małgorzatą łączą go wyłącznie relacje zawodowe.
Narodziny córki też udałoby się utrzymać w sekrecie, gdyby nie wygadał się brat Małgorzaty. Zaskoczenia w sumie nie było, bo żona aktora jeszcze za narzeczeńskich czasów zapowiadała, że chce mieć z Karolem jak najszybciej dziecko.
Urodzona tydzień temu dziewczynka jest pierwszym dzieckiem 72-letniego aktora.
W rozmowie z tygodnikiem” Twoje Imperium” Strasburger ujawnia, że nie poddał się modzie na rodzinne porody i jako człowiek, bądź co bądź, nieco starszej daty, wolał przeczekać wszystko na szpitalnym korytarzu.
– Nie byłem przy porodzie i nie przecinałem pępowiny – wyznał. – Ja takich rzeczy nie uznaję, to nie jest atrakcyjny widok. Do niczego nikomu nie jest potrzebny. Za to obecnie jest zwyczaj, że ojciec tuż po narodzinach przyjmuje dziecko pierwszy i robi tak zwane kangurowanie. I to miało miejsce.
Pierwsze dni po porodzie aktor także wolał spędzić w bezpiecznej odległości od noworodka.
– To jest duże wyzwanie, duże wyrzeczenie, szczególnie dla kobiety – tłumaczy. – Trzeba mieć w sobie ogromną odporność, żeby przeżyć to wszystko z uśmiechem. Ale moja żona jest niezwykle dzielna. Tym bardziej ją podziwiam, że ja ostatnio ciągle jestem w pracy. Nagrania są od rana do nocy, więc nie mam jak pomóc Małgorzacie.
Na szczęście, jak zapowiada, z czasem się rozkręci.
– Będę przewijał dziecko – obiecuje. – Jestem odpowiedzialnym ojcem, który z przyjemnością będzie robił wszystko, co trzeba. Chociaż karmić piersią oczywiście nie będę.