Zdaniem wielu widzów, TVN nie popisał się w tym roku jeśli chodzi o organizację imprezy sylwestrowej. Sylwester TVN sam w sobie nie porwał do tańca ani publiczności ani nie przypadł do gustu telewidzom. Ci ostatni podziwiali sukces Kurskiego tudzież czekali na Ronniego Ferrari u Solorza. Dodatkowym faux pas była wypowiedź prowadzącego warszawską zabawę. Prokop niechcący wywołał skandal i być może to był jego koniec.
Marcin Prokop jest jednym z najpopularniejszych dziennikarzy TVN. Prezenter wraz z Dorotą Wellman miał przyjemność prowadzić największe krajowe gale. Z takim doświadczeniem w branży, nie powinien sobie pozwolić na tak kontrowersyjne i obcesowe porównanie.
Współgospodarz telewizji śniadaniowej “Dzień dobry TVN” ma dość specyficzne poczucie humoru i mocno cięty żart, przez co wywołał spory skandal. Czy to będzie jego koniec? Ten Sylwester z pewnością na długo pozostanie w jego pamięci.
Tym razem fani i cała warszawska grupa sylwestrowiczów nie miała litości dla lekko zdezorientowanego Prokopa. Ten spodziewał się zupełnie innej reakcji. Próbował zachęcić stolicę do tańców i zabawy. Sami wykonawcy niezbyt z tym sobie radzili. Nowa lokalizacja imprezy, miała zachęcić ludzi do sprawdzenia nowego miejsca. Gdy się zjawili, niektórzy dość szybko zrezygnowali. Nie przypadł im do gustu mało skoczny repertuar.
– To jest apel poległych czy Sylwester? – rzucił w publiczność Prokop.
Nie było słychać ani śmiechu ani nie dało się zauważyć zbytnich zmian w zachowaniu publiczności. Choć ta odebrała to zbyt dosłownie i wzięła do siebie. Bardziej te słowa powinny zostać skierowane do organizatorów.
Jakby na to nie patrzeć, jest to idealnie trafione w punkt podsumowanie ostatniego Sylwestra TVN. Biorąc pod uwagę repertuar, znacznie bardziej wkomponowałby się on w apel. Stacja poległa. Czyżby w przyszłym roku odpuściła sobie przygotowanie noworocznych koncertów?
Trzeba było na Sylwestra zagrać jazz oraz Warszawską jesień . Tłum pseudoelit libertyńsko-lewackich by szalał