Przez lata był wielką gwiazdą TVP. Ostatnie lata jego życia były koszmarem

Tadeusz Broś. / foto: Prt Sc Religia.tv

Tadeusz Broś, legendarny prowadzący “Teleranek”, zmarł już przeszło 9 lat temu, jednak jego historia ciągle budzi silne emocje. Ostatnie lata życia były dla niego koszmarem.

Tadeusz Broś zmarł w 2011 roku, kilkanaście lat po tym, jak stracił pracę w TVP w wyniku problemów z alkoholem. Jego życie w ostatnich latach nie było usłane różami.

Do picia alkoholu w pracy Broś przyznał się niedługo przed śmiercią, jak zdradził to jego jeden z największych, być może największy, błąd w życiu.

– Przekonałem dyrektora Polskiej Żeglugi Bałtyckiej, że pozwolił mi zjawić się z ekipą “Teleranka” na Batorym. To było coś! Pojechałem na statek służbowo. Na rejs barbórkowy… Zasnąłem pijany z papierosem w kabinie. Wszystko się spalił – zdradził.

Po odejściu z TVP, dziennikarz został redaktorem naczelnym “Roweru Błażeja”, jednak i tam długo nie zagrzał miejsca. Alkohol zniszczył mu życie, a w ostatnich latach musiał dorabiać w nietypowych miejscach, by przeżyć.

Po 2005 roku pracował między innymi w charakterze telemarketera, później stróża nocnego na parkingu, w końcu taksówkarza. Jednak mężczyzna staczał się na dno do samego końca.

W 2008 roku został bezdomnym i mieszkał na ulicy. Ostatecznie trafił na utrzymanie swego syna, który wówczas mieszkał w Londynie.

– Przeszedł przy mnie piekło na ziemi, a dziś utrzymuje mnie przy życiu… Przysyła mi sto funtów miesięcznie. Potrafię za to wyżyć dwa tygodnie – wyznał w rozmowie z “Newsweekiem”.

“Utrata pracy, gruźlica, alkoholizm, bankructwo i brak jakichkolwiek perspektyw na przyszłość sprawiły, że Tadeusz Broś pogrążył się w depresji” – przypomina portal pomponik.pl.

Jak wyznał w rozmowie z Szymonem Hołownią, wówczas dziennikarzem, jedyne czego pragnie, to odejść z tego świata godnie. Broś zmarł w 2011 roku, odszedł w samotności.