W niedzielę, 15 marca rodzina poinformowała o śmierci Jakuba Olbrychskiego. Prokuratura wszczęła śledztwo, a my poznajemy coraz więcej szczegółów tragedii.
15 marca 2020 roku media obiegła szokująca wiadomość. Wnuk Daniela Olbrychskiego, Jakub, nie żyje. Ciało mężczyzny znalazł przypadkowy przechodzień w lesie w powiecie otwockim.
– Ciało znaleziono po południu 14 marca na terenie kompleksu leśnego, w powiecie otwockim, w okolicy drogi krajowej nr 50 z Kołbieli do Góry Kalwarii. Zwłoki znalazł mieszkaniec jednej z miejscowości, która przylegała do tego kompleksu i powiadomił policję. Początkowo zmarłego zakwalifikowano jako NN – powiedział Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, w rozmowie z “Faktem”.
Jak się okazało, 28-latek od lat zmagał się z depresją i schizofrenią. Daniel Olbrychski i jego syn Rafał robili wszystko, aby Jakub leczył się u najlepszych specjalistów.
– W ciągu kilkunastu ostatnich lat wielokrotnie poddawał się leczeniu. Był w szpitalach na Sobieskiego, w Tworkach, w Drewnicy i w Lublińcu. Ale zawsze prędzej czy później odstawiał leki, wracał do nałogów, a z tym przychodziła psychoza. Podobnie z terapiami. Zaczął ich kilkanaście, ale nigdy nie udało się go utrzymać na nich dłużej – wyznał jego brat, Antoni Olbrychski.
Starszy brat Daniela, Krzysztof, też całe życie zmagał się z schizofrenią. Zmarł w 2017 roku. Kiedy Daniel dowiedział się o chorobie wnuka, załamał się, ponieważ już wiedział, że to będzie trudna droga.
– Ciężko mu było pomóc. Nie cierpiał nadzoru, buntował się, uciekał. Mówił, że jak naprawdę będzie chciał się zabić to i tak go nie upilnujemy. Mimo to staraliśmy się i wiele razy udawało się wyciągnąć go z krytycznych sytuacji – wyznał Antoni.
Okazało się, że to nie pierwszy raz, kiedy Jakub zniknął. Kilka lat temu 28-latek przez miesiąc nie dawał znaku życia, ale wszystko dobrze się skończyło. Niestety, tym razem tak się nie stało…
– Teraz po prostu wyszedł bez niczego. W samej koszuli, bez dokumentów – wyznał brat Kuby.
Źródło: pomponik.pl