W USA doszło do nietypowego zdarzenia. Do spisu wyborców próbowano dopisać… zdechłego kota.
Amerykanin Ron Tims otrzymał wniosek o zarejestrowanie się jako wyborca przed wyborami prezydenckimi dla Cody’ego Timsa. Problem w tym, że chodzi o jego kota.
Jakby tego było mało Cody zdechł 12 lat temu. Ron zgłosił sprawę lokalnym mediom.
Telewizji WAGA-TV powiedział, że Cody był „świetnym kotem, kochanym przez rodzinę i sąsiadów”. Niestety zdechł w wieku 18 lat.
– Skoro próbują zarejestrować koty, nie jestem pewien kogo jeszcze próbują zarejestrować. Nie jestem pewien, czy nie próbują zarejestrować psów, myszy i węży – dodał mieszkaniec Atlanty.
Dziennikarze ruszyli zdobyć komentarz do zajścia przedstawicieli władz. Ci próbowali zrzucić winę na innych.
Biuro Sekretarza Stanu Georgia zapewniało, że wniosek o rejestrację w wyborach dla zdechłego kota nie wyszedł od nich. Winą za zdarzenie obarczono jedną z firm zewnętrznych, próbującą zdobyć dane niezarejestrowanego wyborcy.
Biuro Sekretarza Stanu dodało, że nawet gdyby Cody żył i był zarejestrowany w dniu wyborów nie mógłby oddać głosu, ponieważ nie miałby odpowiedniego dokumentu tożsamości.
Natomiast właściciel zdechłego kota zdradził, że gdyby Cody żył i mógł głosować oddałby głos na Partię Demokratyczną, gdyż był „DemoKOTem”.
Źródło: AP
Ma pie.dolca (wcale nie $), ten właściciel kota – a nie kota, który zresztą zdechł.