O sporym szczęściu może mówić Andrzej Rybiński. Artysta i jego żona, podczas podróży samochodem, ulegli wypadkowi. Auto nadawało się do kasacji.
Dramat rozegrał się na drodze S7 w okolicach Kielc. Wokalista nagle usłyszał huk, a samochód wzniósł się w górę i poleciał w kierunku barierki oddzielającej pasy dwóch kierunków jazdy. Rybiński i jego żona wracali z Zakopanego do Warszawy.
Na szczęście wokalista jest doświadczonym i ostrożnym kierowcą. Nie przekroczył dozwolonej prędkości. Artyście udało się opanować sytuację, po tym jak samochód opadł z powrotem na jezdnię. Rybiński zdołał uniknąć zderzenia z barierkami.
Wokalista przyznał, że nie wie, jak to się stało, że ostatecznie udało mu się zapanować nad pojazdem, zjechać na boczny pas i zahamować. – Może najechałem na oponę? Nie wiem, było ciemno. Trasa wydawała się bezpieczna, była z ekranem i siatkami. Jakimś cudem wyszliśmy z tego cało, choć mogło skończyć się to tragicznie dla nas i dla innych. Gdybyśmy jechali innym samochodem, a nie ciężkim SUV-em, nie mielibyśmy szans – stwierdził, cytowany przez pomponik.pl.
Jak się okazało, po oględzinach wstępnie stwierdzono, że samochód nadaje się już tylko do kasacji.