Wszyscy miłośnicy filmów na dorosłych z zapartym tchem czekają na premierę wielkiej ekranizacji powieści Blanki Lipińskiej “365 dni”. Ma to być pierwszy w historii film erotyczny, jak zapowiadają multipleksy. Aczkolwiek pojawił się pewien problem i ponoć plakaty mają zniknąć z kin.
Ostatnio Lipińska zabrała głos w sprawie swojego kontrowersyjnego projektu reklamy produkcji “365 dni”. Plakaty mają ponoć zniknąć z kin, gdyż są zbyt wulgarne. Sama autorka powieści odniosła się do tych słów, w odpowiedzi na panikę fanów. Pojawiły się również pogłoski, iż żaden z multipleksów nie wyświetli ekranizacji bestselleru.
– Ja wiedziałam, że ten kraj nie jest gotów na film “365 dni”, tak jak nie był gotów na książkę, natomiast nie sądziłam, że aż tak bardzo. Wyobraźcie sobie, że musimy ocenzurować plakat, gdyż widzowie w kinach zgłosili zażalenie odnośnie niego, że deprawuje dzieci oraz obraża ich uczucia – odniosła się do buntu względem plakatów Blanka na swoim Instastories.
Mimo wszystko, na nic jej rozżalenia, gdyż kina zażądały ocenzurowania ich. Mimo, że na zdjęciu wszelkie newralgiczne miejsca modeli zostały zakryte, posądzono je o deprawację. Lipińska dość surowo i ostro odniosła się do tych pomówień.
Wierni jej czytelnicy zaczęli masowo dodawać “#cenzura365dni”. Ten jednak w dość krótkim zablokowano. W odpowiedzi na to, Blanka postanowiła bezpośrednio zwrócić się do społeczeństwa, które traktuje poruszany przez nią temat jako tabu.
– “Otwarte umysły” czyt. ciasne łby (…) – takimi określeniami nazwała odpowiedzialnych za blokadę hasztagu i aktywną walkę z obecnością pierwotnej wersji plakatów w polskich kinach. Bo te choć zażądały zmienienia ich, film w dalszym ciągu mają zamiar wyświetlać.
Po pierwsze, wszystko wskazuje na to, że ta pani jest najwyraźniej niedorozwinięta umysłowo, skoro “wiedziała”, a mimo to zdecydowała się napisać książkę i promować film. Wyobraźmy sobie większą ilość przedsiębiorców, którzy “wiedzą”, a mimo to nadal chcą inwestować. Cóż, kretynów nie sieją, sami rosną.
Po drugie, decyzje jest słuszna, bo nie wszyscy, którzy chodzą do kina, chcą mieć do czynienia z twórczością tej pani a poza tym są jeszcze dzieci, które, mimo że na film by nie poszły, byłyby zmuszane do patrzenia na obsceniczne plakaty. A tak filmy nadal są emitowane, czyli wolność słowa została zachowana i jednocześnie wrażliwość m.in. dzieci nienaruszona. Chwalić Boga, nie wszyscy jeszcze oszaleli.
Ostatnia kwestia, to oczywiście klasyk: nie obyło się bez “tenkraju”.
Wieś jak nic. Cofamy się do średniowiecza