Przed domem w Pradze, w którym przez prawie 40 lat mieszkał czeski piosenkarz Karel Gott, zapłonęły w środę znicze, a kwiaty składają miłośnicy jego talentu. To osoby w w różnym wieku. Przychodzą też całymi rodzinami – dziadkowie, rodzice, dzieci.
Najsłynniejszy współczesny czeski piosenkarz zmarł w domu, w otoczeniu rodziny, na krótko przed północą poprzedniego dnia. Miał 80 lat, chorował na nowotwór węzłów chłonnych.
Dom, w którym mieszkał i zmarł Gott, stoi na samym końcu ślepej uliczki Nad Bertramkou na jednym ze wzgórz górujących nad Pragą. To, że ulica nazywa się Nad Bertramką, a nie Bertramka, miał podobno skromnie podkreślać sam piosenkarz. Rzecz w tym, że Bertramka to nazwa willi, w której miał bywać Wolfgang Amadeusz Mozart, kiedy odwiedzał Pragę; obecnie w Bertramce znajduje się muzeum poświęcone słynnemu kompozytorowi.
Każdy, kto był u Gotta w domu, wychwalał roztaczającą się z domu panoramę z Wełtawą, Hradczanami, a także Teatrem Narodowym. Czescy dziennikarze, którzy w liczbie około 50 stawili się w środę na ulicy Nad Bertramką, zastanawiali się, czy w piosence, w której śpiewał o pięknym widoku, miał przed oczyma właśnie ten widok.
Przez lata zazdrościła mu go młodsza od niego o dwa lata pani Jana. Jak powiedziała, zamierzała kupić jeden z domów na wzgórzu, ale się jej nie udało. Mieszka w pobliżu, a pod willę Gotta przyszła, korzystając z chodzika.
– Mam już swoje lata, ale musiałam przyjść i położyć różę. Zasłużył na nią radością, którą nam dawał– powiedziała. Jej zdaniem był to dobry, ciepły człowiek, który nigdy nie wywyższał się nad innymi. – Sprzątaczka czy szofer, zawsze szanował innych ludzi – powiedziała PAP.
Z kwiatami i ze zniczem przyszedł dawny współpracownik i sekretarz Gotta, Jan Adam, który według czeskich mediów przez lata skonfliktowany był z żoną piosenkarza Ivaną. Pracował z Karelem 33 lata.
– W zasadzie nie miałem swojego życia, żyłem jego życiem. Nikt mnie do tego nie zmuszał – powiedział PAP. – Dla mnie Karel nie odszedł – dodał. – Będzie ze mną do końca moich dni. Powiedział też, że życzy sił wdowie po Gotcie.
Nie kryjąc wzruszenia, po położeniu kwiatów dwie kobiety, matka i córka, wspominały piosenkarza. Podkreślały, że już nigdy Czechy nie będą miały artysty o takim głosie, temperamencie, a w ostatnich latach także o takim „łagodnym dystansie do życia” – jak to określiła jedna z nich.
Nawiązała w ten sposób do piosenki zatytułowanej „Serca nie gasną”, którą Gott nagrał ze swoją 13-letnią córką Charlottą w kwietniu br. Zacytowała jedną frazę – „Chcę usłyszeć twój głos, zanim zasnę; Niech te kilka chwil zostanie na zawsze”i ze łzami w oczach dodała:- Też się chcę żegnać z bliskimi takimi słowami i tą piosenką”.